W sobotę padło mi auto. Po raz pierwszy w życiu poczułem, jak w kilka sekund tracę 20 000 euro. Jechałem sobie spokojnie osiedlową uliczką, aż nagle – trzask, prask! (jak to ostatnio mawiają w niektórych kręgach) – i... silnik się zatrzymał. Ot tak, bez ostrzeżenia. No bywa... Auto nie odpala, nie reaguje, kaplica. Po dłuższych przygodach z holowaniem trafiło do warsztatu. Mechanik rzucił: „Turbo się rozpadło, odłamki wpadły do...